wtorek, 31 maja 2011

Krew

Posłuszna panna Aniela usiadła,
Chwyciła w rękę pióreczko łabędzie,
A starzec do niej: "Ta krew czarna, zsiadła,
Ta krew na stole atramentem będzie;
Umocz tu pióro". Aniela pobladła;
Krwią był zalany stół aż po krawędzie,
Krwią, co wyciekła z rąk regimentarskich,
Gdy mu przybito do rąk wyrok barskich.

Oczywiście: wyrok konfederatów barskich. Regimentarz chwilę wcześniej osunął się śmiertelnie na podłogę. Turecki nóż wbił w ręce zdrajcy ksiądz Marek, karmelita, z którego Słowacki jeszcze przed mistycznym dramatem barskim czyni duchowego przywódcę konfederacji. Wyjęła go Aniela, wpadając do rodzinnego dworku po tajemnej schadzce z Beniowskim, już po zajęciu go przez wąsatych szlachciców, protoplastów partyzantki. Uwalniając ręce zdrajcy przybite do stołu, obficie spływające krwią (jakże Słowacki uwielbiał rubin krwi; pisze o tym Kotliński), uwalnia go także od trosk życia ziemskiego - wszakże "Serce w nim chore biło coraz prędzéj, / Czekając tylko na noża wyjęcie, / I pękło". Tym samym, partycypuje, chcąc nie chcąc, w mordzie na Dzieduszyckim.

Stół całkowicie zalany krwią i pobladła anielska Aniela z białym, jak myślę, "pióreczkiem łabędzim" (deminutivum znaczące i ironiczne). Słowacki uwielbiał kontrast bieli kobiecej skóry i czerwieni posoki. Jak ktoś ma skojarzenia patriotyczne, niech je zostawi na czas 2 maja. Rzecz jest ewidentnie zmysłowa. Tak jak w "Beatryks Cenci":

              (...) - bo choć jestem biała,
To jestem jako najbielsza z gołębic,
Co się w kałuży krwawej chciała kąpać
I opryskała krwią całą rodzinę.

I dalej:

Na miejscu, gdzie moją krew rozlejecie,
Postawcie ołtarz białemu wstydowi,
I z alabastru posąg... przezroczysty,
A szyję jego krwią oczerwieniwszy
Zakryjcie perły albo liliami (...).

Na finiszu mowy obrończej poeta każe bohaterce rzymskiej tragedii bawić się w biało-czerwony przekładaniec (nie potrafię tego lepiej nazwać): najpierw krew na ziemi, dalej zasłaniający miejsce kaźni posąg kobiety, której szyja zostanie przybrana posoką, lecz znak rany ostatecznie ma zasłonić łańcuch (wieniec?) pereł i lilii. Wyestetyzowana gra w powściągliwą, lecz widoczną biel kobiecej niewinności i w horror krwi, przez nią obficie przelewanej (mniejsze ma znaczenie, czyja to krew).

Podobna "zabawa" ma miejsce w końcowych oktawach pieśni II "Beniowskiego" z Anielą i krwią niesławnego Dzieduszyckiego. Analogii jest więcej. Zacznijmy od mniej istotnych. Po pierwsze, regimentarz Dzieduszycki jest obrzydliwym, zdemoralizowanym opojem, podobnie jak rodzic Beatryks w dramacie Słowackiego. Dalej, podobnie jak ojciec rzymskiej rodziny nastaje na dziewczęcą cnotę, mimo, że nie bezpośrednio, to jednak gwałtem - nie licząc się z uczuciami córki Starosty. Pełni analogii dwóch męskich postaci dopełnia fakt, że obaj bohaterowie, dźgnięci nożem, krwawią niezmiernie obficie i nasuwają skojarzenia z zarzynanymi zwierzętami.

Biała Aniela zasiada do czerwonego stolika, tam ją zostawiłem:

Ale posłuszna w krwi zmoczyła pióro,
Potem spójrzała i dreszcz ją przeniknął. -

Jej reakcja też podobna do zachowań Beatryks. Rzymska bohaterka Słowackiego nie czuła panicznego lęku przed krwią, lecz - obrzydzenie, wstręt, objawiające się "wzdrygnięciem". Imponujące są te bohaterki Słowackiego - na tyle silne psychicznie, by na widok krwawej łaźni nie dostać nudności i omdleć, lecz jedynie zachwiać się i poczuć dreszcz, a chwilę później - pewnie uczestniczyć w horrorze. Bo kobiecy anioł z "Beniowskiego" najpierw szybko, bez wahania wyjął nóż, dobijając w istocie rzężącego regimentarza (Beatryks też nie zawiodła w scenie mordu ojca-gwałciciela), a potem posłusznie zasiadł do stołu,  z dreszczem we krwi zmoczył pióro, i posoką amanta spisywać będzie wolę ojca... Scena całkiem szatańska.

Tak też uważał ksiądz Marek:

Tu karmelita ksiądz powstawszy krzyknął:
"Ja egzorcyzmem te szatany zwalczę...
Co ty krwią każesz pisać, bałwochwalcze?

"A ty, panienko, grzech ściągasz na duszę
Pisząc bluźnierstwa takie krwią człowieka.
Ja was tu jednym znakiem krzyża skruszę
I na tym miejscu krwi popłynie rzeka (...).

Duchowny dokonuje oceny zachowań obojga i jest ona zgodna z powszechnym przeświadczeniem (religijnym i humanistycznym) o szacunku dla zmarłych - nawet podłych zdrajców. Krew jest święta i nieświęta (proszę zobaczyć u Winfrieda Menninghausa o wstręcie, także Jeana Paula Roux o krwi): inna, gdy cieknie z rany (dla Germana Ritza stanowi ona centrum frenezji), inna - gdy zastygła, gdy nie ma w niej życia. Porównanie może zbyt śmiałe i nieodpowiednie w tym miejscu (przepraszam z góry, jeśli ktoś poczuje się dotknięty), ale trudno: zestawmy, czym była krew na habicie papieża po zamachu na placu św. Piotra w Rzymie, a czym jest teraz - zamknięta w tajemniczych ampułkach, z należną atencją przekazywana w intencji powrotu do zdrowia znanego sportowca... Włączenie papieża w poczet błogosławionych uwypukla jedynie tę różnicę znaczeń krwi, która jest signum naszej kultury, wspólnej dla nas i Słowackiego.

Lecz ksiądz Marek z "Beniowskiego" nie zatrzymuje się na zgodnym z wiarą potępieniu diabolicznego rytuału epistolograficznego ojca i córki (tutaj dygresja: on także jest diaboliczny nieco. Przybija ręce regimentarza do stołu, co czyni ze zdrajcy karykaturę Ukrzyżowanego. Miłosierna Aniela, wyjmując nóż, zdejmuje Dzieduszyckiego z "krzyża", kończąc jego męki. I tak można na to spojrzeć). Karmelita, mnożąc przekleństwa i wyrzuty uruchamia coś w rodzaju licytacji krwi. W obrazach, które roztacza, przybywa jej więcej i więcej:

"Zaprawdę, mówię ci, panie Starosto,
Że masz na oczach bielmo i ślepotę.
(...)
Za to cię Pan Bóg chciał ukarać chłostą
I gdyby nie ja - te komnaty złote
Byłyby dzisiaj twoją krwią zwalane
I purpurowe, i w ogień odziane.

"Czy nie wiesz o tym, że na Ukrainie
Zaczęła się rzeź i szlachty wyrznięcie?
Pod święconymi nożami krew płynie;
Pop otwiera pierś, a chłop daje cięcie
W bijące serce. Cały naród ginie
Jak w zapalonym przez Boga okręcie;

Kończy zaś słowami:

Dziś byłbyś w piekle, tu, bez spowiednika
Zamordowany. - Pan Sawa się zbrojnie
Z twoimi chłopy na moście potyka
I za twą całość krew wylewa hojnie. 
A twoja siwa się tu rzuca głowa, 
Jak gołąb biała, lecz w myślach jałowa". 

Tym razem biel staje się synonimem tchórzostwa, a krew - odwagi; kontrastowe przeciwstawienie kolorów pozostaje. To na poziomie estetycznym. A głębiej?

Krew Dzieduszyckiego jest początkiem i znakiem festiwalu krwi, który ogarnia włości pana Ladawy. Festiwalu, w którym przelewa się krew sąsiedzką i bratnią. To czas krwawego karnawału, w którym unieważnione zostaną wszelkie wartości, uznawane za wyznaczniki człowieczeństwa. Obraz, w którym pop odmyka pierś (nieprzypadkowo tak piszę - proszę sięgnąć do poźnomistycznego Agezylausza; w sferze wyobraźni poetyckiej różnica pomiędzy Słowackim mistycznym a przedmistycznym jest znikoma), a chłop tnie w polskie serce (och, widzę je jak serce Davy Jonesa ze "Skrzyni umarlaka", zwłaszcza, że Słowacki pisze o "zapalonym okręcie"), to zapowiedź frenezji Snu Srebrnego Salomei. To zwiastun świata, w którym mordują się wszyscy nawzajem, a ich krew miesza się i rumieni rzeki. W "Beniowskim" nie ma to jeszcze nic wspólnego z mistyką, z postępem ducha przez dzieje etc. Przecież ten poemat dygresyjny - to wręcz zabawa w poezję, to "kryzys indywidualizmu romantycznego" (za Stefanem Treuguttem, rzecz jasna). Jak widać - momentami krwista krotochwila.

Zmieszana krew... Rozumieć można to dwojako:

A wtem pan Sawa wszedł wesoło,
Sawa, ogromny skarb dla pisoryma,
Pół-Kozak, a pół-szlachcic - ten donosił,
Że całą groblę Starosty krwią zrosił.

W żyłach Sawy płynie krew polska i ukraińska; jest mieszańcem. Walcząc z chłopami, przelewał także krew swojego narodu. Przypomnijmy, że słowo naród było u zarania synonimem rodu - rodziny. Przelewanie krwi krewnych to wielki temat Słowackiego: Balladyna, Beatryks Cenci... Jego apogeum przypada na czas Ukrainy, Wernyhory, Sawy w twórczości Słowackiego, kiedy mieszańce przelewają krew mieszańców - i wszystko splata się w tragiczny węzeł. Lecz to już inny temat.