Trzy nowele, jak się przyjęło w
materiałach promocyjnych wydawcy, a raczej trzy opowiadania, zachowując genologiczną ścisłość,
składają się na książkę Petry Soukupowej „Zniknąć”. Jest to przemyślana
konstrukcja, niepokojąco wręcz symetryczna.
W materiałach promocyjnych podkreśla
się przedmiot i miejsce owych opowieści – jest nim rodzina. Na ile czeska, a na
ile rodzina współczesna, europejska i światowa? Proporcje są wyważone, nie brak
tu elementów lokalnych, lecz wydaje się, że nieujawnioną intencją narracji jest
uniwersalizacja. Tę hipotezę wypadnie jeszcze zweryfikować.
W kontekście „tematu” wytrawny
czytelnik i niestrudzony popularyzator literatury czeskiej, Mariusz Szczygieł
pisze o trzech sprawach: niby tylko dla Czech charakterystycznym kryzysie
rodziny (a przecież to zjawisko dotyka kultury zachodniej w całej geograficznej
rozciągłości), o „znikaniu” mężczyzn i powiązanej z tym demitologizacji
rubasznego Czecha, który – w przerobionej na stereotyp tradycji
szwejkowsko-hrabalowskiej – bezkarnie, bez poważnych konsekwencji godzinami konsumuje piwo i
kaloryczne żarło w knajpkach – i wszyscy są z tego powodu szczęśliwi. Soukupová, mówi Szczygieł,
pokazuje prawdziwe i smutne oblicze owych „czeskich klimatów”, a czyni to
językiem niepięknym, nieustrojonym w retoryczną frazę, lecz czystym,
referencyjnym, wręcz banalnym i jakby przezroczystym. Recenzent ma rację, ale
jego artykuł, zamieszczony 27 listopada 2012 roku na łamach Gazety Wyborczej,
nie wyczerpuje tematu, jakim jest ta arcyciekawa książka.
Tożsamościowy kryzys rodziny dotyczy
naszej epoki. Przy tej okazji warto sięgnąć do teorii początku zjawiska,
zwanego małżeństwem. Nie jest ono niczym naturalnym. Jak podaje Battaille, idąc
za myślą de Saussure’a, jest społecznym wynalazkiem, umożliwiającym transgresję
seksualną – tzn. uprawniony, nieograniczony wręcz dostęp do seksu. Miało to
szczególne znaczenie dla mężczyzn czasów przedhistorycznych, gdzie suwerenną
szafarką dostępu do seksu była kobieta. Skutkowało to porządkiem, w którym mała
grupka najlepszych mężczyzn miała dostęp do dużej grupy kobiet, zaś reszta przeciętnych
ludzkich samców obywała się bez naturalnego zaspokojenia libido.
Narracje Soukupovej odnotowują
zniknięcie seksu poprzez to, że staje się on
nieodróżnialnym elementem konsumpcji. W środkowej opowieści „Na krótko” jedyna
tak naprawdę gorąca scena – piwnicznego seksu pary nastolatków – korpulentnej,
biuściastej i zakompleksionej Pavliny i chłopca, który cynicznie i prymitywnie
wykorzystuje to, że jej się podoba… Od razu, od samego początku fałszywy i
płytki emocjonalny związek naznaczony jest rozpadem, jest chwilową satysfakcją,
która pozostawia po sobie gorzki posmak i poczucie, że nie było to nic, czym
można byłoby się nasycić. Dużo materialności jest w tych opowieściach, których bohaterami są przecież
dzieci w różnym wieku. Zabawki, ciuchy – to staje się czymś więcej w obliczu
braku tego, co powinno być treścią życia.
Tym czego brakuje, są pogłębione
relacje emocjonalne, oparte na płynnej komunikacji. Miłość rozumiana jako
porozumienie i zrozumienie, a nie ślepe porywy uczucia. W świecie Soukupovej
ludzie dużo czują, lecz mają problemy, by to wyrazić i by wczuć się w emocje
innych. Wszyscy są poniekąd nastawieni na siebie. Widać to szczególnie po
postaciach ojców z dwóch pierwszych opowiadań. Pierwszy z nich, z opowiadania
„Zniknął”, to maniak sportu, który zamęcza nim synów. Starszy zdaje się być z
tego zadowolony (i chyba tak w istocie jest) i z entuzjazmem dąży do tego, by
spełnić ambicje taty, młodszy ma zupełnie inną naturę i inklinacje – rozwija
się w nim wrażliwość i talent plastyczny. Ojciec tak naprawdę nie posiada
kontaktu z żadnym z synów, jeden i drugi jest tylko pasem transmisyjnym jego
ambicji, narzędziem do osiągnięcia własnych celów. Potomkowie w różnym stopniu
go rozczarowują, co leczy coraz dłuższymi sesjami w knajpie… W drugim,
zatytułowanym „Na krótko”, mężczyzna kompletnie kompromituje się jako ojciec –
wobec nastoletniego syna, który go potrzebuje. Matki, jeśli są lepsze, to tylko
trochę.
Lecz to nie ojcowie i matki, i
nie relacja „rodzice – dzieci” tworzy centrum tych opowieści (i epicentrum
każdorazowego rodzinnego trzęsienia ziemi), lecz zależności, uczucia powstające między rodzeństwem. One są
osią, reszta – konsekwencją. W trzech utworach znajdziemy podstawowy paradygmat
znanych nam wariantów rodzeństwa, co można uznać za pewien koncept autorski
(być może wyjściowy), scalający te trzy nowele w jedną całość:
W pierwszej mamy dwóch braci:
młodszy Kuba i starszy Martin.
W drugiej: starsza siostra Pavlina i młodszy brat Vojta
W drugiej: starsza siostra Pavlina i młodszy brat Vojta
W trzeciej, zatytułowanej
„Wianuszek” dwie siostry: Hanka i Helenka.
Brakuje tylko zestawu ze starszym
bratem i młodszą siostrą, lecz to jest tylko wariant wariantu rodzeństwa
różnopłciowego. Zachowując metaforę gramatyczną: na tę „odmianę” rodzeństwa
przez przypadki nałożyć można alternację okoliczników w postaci komplikacji
relacji pokrewieństwa z rodzicami. Bracia z pierwszego opowiadania mają tych
samych rodziców, rodzeństwo z drugiego – innych ojców, siostry z trzeciego –
oficjalnie tylko matkę mają tę samą, chociaż w toku opowieści okazuje się, że
możliwe jest pochodzenie ich od tego samego ojca. Co, od razu zaznaczmy, nic
nie zmienia.
I jest to bardzo istotne –
mianowicie jakie znaczenie ma pokrewieństwo i jego stopień. Wypreparowałem z
tych opowiadań, z których każde ma swój indywidualny charakter pewną gramatykę,
lecz nie po to, by odrzeć tą czeską prozę z uroku i sprowadzić do suchych
schematów. Celem jest pokazanie ambicji Petry Soukopovej, która „ćwiczy” w
laboratorium literatury odmienne konstelacje rodzeństwa i za każdym razem
wychodzi jej to samo. Konwulsyjność uczuć, ich intensywne wybuchanie i
zanikanie, atrofia.
Nie chcę zdradzać fabuły poszczególnych
utworów. Dość powiedzieć, że nieprzypadkowy jest wybór tytułu. „Zniknąć” – to
wola i czyn, obecna w każdym z trzech opowiadań. Za każdym razem przybiera inną
postać. W pierwszym, najbardziej jednak poruszającym, znikanie jest
stopniowalne, a kiedy następuje w swoim pełnym wymiarze – wymiarze grozy
zaginionego dziecka – ukazuje, jak wątłą strukturą jest rodzina i na jakich marginesach
mieszczą się utracone uczucia. W drugim zniknięcie jest tylko nieuświadomioną
próbą, groźbą dojrzewającego chłopca, która się nie spełni – lecz jej
postawienie coś z sobą przynosi, mianowicie odziera ze złudzeń, kto jest bliski
a kto daleki. W ostatnim „Wianuszku” zniknięcie jest śmiercią matki, odejściem
córki, śmiercią córki, pustoszącym żywiołem, niosącym atrofię uczuć, które
zwiemy rodzinnymi. Jest to najbardziej pesymistyczne opowiadanie tomu.
Proza czeska w wydaniu Soukupovej
idzie inną, suwerenną drogą. Omija rafy rozkosznej czeskiej tradycji
literackiej. Czas zmienić także naszą czytelniczą perspektywę.
Petra Soukupová, Zniknąć, przeł. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz