środa, 4 grudnia 2013

Wspominać powstanie styczniowe

Kogo interesuje dziś powstanie styczniowe? Wąską grupę historyków-specjalistów? Może, lecz z pewnością nie w takiej skali, jak II wojna światowa z powstaniem warszawskim , wojskowość i żołnierze wyklęci, co widać choćby po dopiero co zakończonych XXII Targach Książki Historycznej  w Warszawie. Te trzy kręgi tematyczne i problemowe wyraźnie dominowały. Więc może polityków? Chyba tylko z okazji uchwalonego roku powstania styczniowego, bo nadarzyła się okrągła rocznica, dająca okazję do prezentacji własnej osoby w pełnych frazesu jubileuszowych, bezrefleksyjnych rytuałach. Młodzież szkolną z tej okazji przymuszono do oderwania się od sieci i „szczerego” zainteresowania się epoką równie im bliską, jak mezozoik stworów z filmu Spielberga, też już przebrzmiałego. Najchętniej zbyliby to kliknięciem ikonki „I like it”, by usatysfakcjonować belfrów.

W kończącym się roku, który rzeczywiście jest okrągłą rocznicą wybuchu ostatniego romantycznego powstania, niewiele wydarzeń miało charakter autentycznego przejęcia się wydarzeniami sprzed półtora wieku. O jednym z nich chcę wspomnieć, będąc przekonanym o jego wyjątkowości. Jest nim numer „LiteRacji” z bieżącego roku, poświęcony w całości powstaniu styczniowemu.

Klucz kryje się nie tylko w znakomitym doborze autorów i (tym samym) gwarantowanej jakości tekstów, są to bowiem znaki firmowe tegoż czasopisma. Incydentalnie, parę lat wstecz, znalazłem się w tym gronie i nadal odczuwam to jako wyróżnienie. Lecz nie o rzeczach powtarzalnych, standardowych w przypadku warszawskich „LiteRacji” chcę mówić.

Wyróżnikiem jest podejście do nielekkiego, choćby ze względu na odległość czasową, momentu w dziejach nieistniejącej wtedy Rzeczpospolitej. Numer otwierają teksty, które są osobistą narracją o dziele i losach pokolenia Romualda Traugutta. To są fenomenalne „próby wspomnień” tamtych zdarzeń. Zamierzenie karkołomne, biorąc pod uwagę, że od tamtych zdarzeń dzieli nas 150 lat, a ostatni powstaniec styczniowy zmarł tuż po II wojnie światowej (tylko jeden z autorów tego numeru „LiteRacji” osiągnął wtedy pełnoletniość, większość nie przywitała się jeszcze z tym najlepszych ze światów). Według Jana Assmana, czas pamięci komunikacyjnej, przekazywanej  przez bezpośrednich świadków, wynosi około 80 lat. Później jest tylko pamięć kulturowa, pochodna ukształtowanej pamięci zbiorowej, objawiająca się w mediach (relacjach pisemnych, naukowych dysertacjach, lecz także pomnikach, muzeach, nazwach ulic itp.). To czas trzech pokoleń. Jak można więc „osobiście” wspominać to, co oddalone o blisko 6 pokoleń?

Czyni to na wstępie „LiteRacji” Edmund Baranowski, najstarszy z autorów, człowiek o świetnej biografii, która stanowić może oddzielną opowieść. Jego artykuł to przegląd rocznic, od tych, których jako uczeń był świadkiem, a w których uczestniczyli jeszcze żyjący powstańcy. Autor wspomina kult, którym byli otaczani przez polityków i wojsko w dwudziestoleciu wojennym. Wtedy były to jubileusze żywe, poruszające tak dla bohaterów, jak i dla młodszych pokoleń. Powojenna historia obchodów rocznicowych to opowieść o instrumentalizacji powstania styczniowego, o przechodzeniu w rytuał, często o skromnym charakterze.

Następny tekst, autorstwa Anny Czabanowskiej – Wróbel, jest wspomnieniem o jednej z jej antenatek, Franciszce Łagan. Szkic nie tylko stanowi próbę przypomnienia tego, co nieprzeżyte, lecz otwiera temat insurekcji styczniowej jako sprawy kobiet. Skromna bohaterka tego tekstu uczestniczyła w działaniach konspiracyjnych, co było losem wielu ówczesnych dziewcząt.

Z tej części, która zarysowuje się jako odzyskiwanie żywej pamięci o powstaniu styczniowym, zasługuje na odnotowanie tekst Zbigniewa Mikołejko. Tym razem, z braku skonkretyzowanej rodzinnej pamięci, przekazywanej z pokolenia na pokolenie (są to jedynie, jak pisze filozof, „echo echa, ślad śladu”), medium wspomnień staje się sztuka wizualna. Bramy wyobraźni, pozwalającej na „przeżycie” historii, otwiera płótno Maksymiliana Gierymskiego Patrol powstańczy. Nie jest to przypadek. Według teoretyków kulturowego wymiaru pamięci, to właśnie sztuka nie pozwala przeszłości skostnieć w chłodnej narracji akademickiej historii, czyniąc przeszłe dzieje „komunikatywnymi”.

Obok obrazu takim medium jest fotografia, przywołana już zresztą w artykule Anny Czabanowskiej-Wróbel. Nie jest zaskoczeniem, że korzysta z niej w „LiteRacjach” Jacek Dehnel, który osiągnął mistrzostwo w fotograficznych ekfrazach. Niepowtarzalnej urody opowieść o grupie sióstr zaangażowanych politycznie, bohaterek reprodukowanego zdjęcia, której nie ma sensu i celu streszczać, własnie ze względu na niepowtarzalną, literacką jakość.

Jego tekst przynależy do tej części numeru „LiteRacji”, którą nazwałbym kobiecą. Są to zajmujące artykuły m. in. Doroty Samborskiej-Kukuć (komparatystyka dwóch zapisanych  kobiecych wspomnień o powstaniu pod kątem kulturowych uwikłań płci) czy Agaty Markiewicz o zróżnicowanych postawach kobiet wobec męskich decyzji o uczestnictwie w powstaniu. Szczególnie ten artykuł miał dla mnie istotną wartość, ujawnia bowiem różnorodność kobiecego podejścia do zawłaszczającej życie prywatne ideologii narodowo-wyzwoleńczej. Po lekturze po raz kolejny powracają pytania: czy każdy zobowiązany jest do płacenia najwyższej ceny? Czy możemy tego żądać, nie zadając wcześniej pytania o to, czy wyraża on wolę jej zapłaty? Czym jest wartość życia „narodu” wobec życia „jednostki”?

Przywołałem tylko małą część artykułów, ale wszystkie rekomenduję. Nie chcę każdego z nich omawiać. Ta subiektywna reprezentacja daje mi wystarczającą podstawę do wysnucia końcowej refleksji.

Żywa pamięć to również powracające pytanie o sens, o znaczenie, o konieczność tego, co nastąpiło. Gdy sens się krystalizuje, gdy interpretacja staje się obowiązująca, praca pamięci zamiera. Należy być wdzięcznym „LiteRacjom”, autorom i redaktorom, że do zmuszają do podjęcia tej pracy z powstaniem styczniowym na nowo i zdmuchują kurz z pomników przeszłości.



PS. Niniejszą recenzją wracam do redagowania bloga, po stanowczo zbyt długiej przerwie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz